Autobiografia
Każda historia ma swój początek. To jest nasz …
W roku 1917 otrzymałem z Kendungjati wiadomość, że w wieku 80 lat zmarł dziadek Sumowardoyo. Byłem głęboko zasmucony tą wiadomością, tym bardziej, że nie słyszałem nic o jego chorobie. Po śmierci dziadka nie miałem już ochoty studiować. Z całego serca pragnąłem rozpocząć pracę i zdecydowałem, że znalazłszy zatrudnienie, będę uczył się tego, co będzie konieczne, jednocześnie pracując.
Pewnej nocy w Ambarawie, kiedy spałem na gołej ziemi, bez materaca, jak we śnie podszedł do mnie stary człowiek ubrany na czarno. Zbliżywszy się mnie, powiedział: „Wkrótce opuścisz to miejsce, by pracować, lecz zawsze pamiętaj, że kiedyś otrzymasz dar od Boga Wszechmogącego i staniesz się osobą czcigodną”. Po tej wizji zbudziłem się i usiadłem zastanawiając się nad znaczeniem tej wewnętrznej rady. Próbując ją zrozumieć długo i bez skutku położyłem się spowrotem spać.
Następnego dnia ocknąłem się wciąż pamiętając mój sen.Wskutek tego snu, niedługo potem zmusiłem się do poproszenia Bapaka Prawirakusuma o zgodę na mój wyjazd z Ambarawy i powrót do Kendungjati. Zgodził się na moją prośbę.
Przez pewien czas pozostałem w Kedungjati, następnie przeniosłem się do Solo, gdzie zamieszkałem z wujem Bapakiem Sastratioso, który także pracował dla N.I.S. Nie mogłem znaleźć w Solo pracy, ale szczęśliwie spotkałem Bapaka Reksodiharja, który był zawiadowcą stacji N.I.S. w Kalitidu nieopodal Bojonegoro. Bapak Reksodiharja był ciotecznym bratem mojej babki i przybył do Solo w sprawach służbowych. Zapytał, czy nie chciałbym wrócić wraz z nim do Kalitidu i popracować tam przez okres próbny. Odpowiedziałem, że byłbym temu rad, pojechaliśmy więc do Kalitidu razem.
W Kalitidu rozpocząłem przygotowania do nowej pracy. Byłem pilny, szybko więc pojąłem istotę tej pracy. Ucząc się jej kontynuowałem prihatin poświęcony znalezieniu stałego zatrudnienia, które przyniosłoby mi środki dla zaspokojenia potrzeb mej rodziny.
Pewnej nocy miałem sen. Zobaczyłem w nim kompanię żołnierzy przemaszerowującyh koło mnie. Towarzyszył im oficer niosący szablę, który maszerował równym krokiem wraz z żołnierzami. Nagle oficer rzucił we mnie szablę, którą złapałem zręcznie. Zbudziło mnie moje zdziwienie. Po chwili uspokoiło się moje serce, położyłem się więc znów spać.
Następnego dnia poszedłem jak zwykle na stację pomóc Bapakowi Reksodiharja.Wielu ludzi oczekiwało tego ranka na przyjazd pociągu Cepu-Surabaya. Po jego nadejściu rozpoczął się tumult, gdyż wszyscy pasażerowie starali się dostać do pociągu jako pierwsi. Pośród tłumu ludzi wsiadających i wysiadających z pociągu, pewien Holender z neseserem w ręku wysiadł z wagonu pierwszej klasy i skierował się wprost ku biurom na stacji. Spojrzał na mnie przechodząc, ponieważ stałem akurat na jego drodze. Poczułem zdenerwowanie, gdyż wyglądał na wysokiego rangą przedstawiciela N.I.S., który przybył sprawdzić pracę Bapaka Reksodiharja jako zawiadowcy stacji.
Miałem rację, człowiek ten był inspektorem N.I.S. Odpowiadał za inspekcję stacji na linii Gundi-Surabaya. Zaraz po odjeździe pociągu rozpoczął inspekcję pracy Bapaka Reksodiharja. Po krótkiej chwili Bapak Reksodiharja wezwał mnie bym poznał inspektora. Okazało się, że po zakończeniu inspekcji zapytał on o mnie. Teraz byłem jeszcze bardziej zakłopotany: może miałem otrzymać reprymendę za ośmielenie się na przebywanie w biurze stacji, podczas gdy nie byłem pracownikiem N.I.S.
Stałem przed inspektorem. Spytał mnie po holendersku, czy chciałbym pracować dla N.I.S.? W odpowiedzi rzekłem: „Jestem gotów i pragnę wykonywać każdą pracę. którą może mi pan ofiarować, sir. Chciałbym też z góry wyrazić mą wdzięczność za pomoc, którą mi pan ofiarowuje”.Skracając tę długą opowieść – wszystko zdarzyło się bardzo szybko.
Tydzień później otrzymałem potwierdzenie zatrudnienia z biura inspektoratu N.I.S. w Surabaya i zostałem odesłany do pracy w Bojonegoro. Następnie zostałem przeniesiony do Semarang na szkolenie. Kiedy umiałem już wystarczająco dużo, powróciłem do Surabaya, gdzie zamieszkałem z Bapakiem Harjowijoyo, który także był pracownikiem N.I.S.