Autobiografia
Każda historia ma swój początek. To jest nasz …
W Wolodono spędziliśmy tylko około trzech miesięcy. Na wiadomość o uzyskaniu przez Indonezję niepodległości wyruszyliśmy w drogę do Yogyakarty. W Yogyakarcie zamieszkaliśmy na początku przy ulicy Wirogunan, a krótko potem przeprowadziliśmy się na ulicę Tanjung. Tam zebrałem wokół siebie ludzi uprzednio już otwartych, a wkrótce doszło do nich wiele osób otwieranych już po moim przybyciu do Yogyakarty.
W krótkim czasie, kiedy liczba osób otrzymujących latihan kejiwaan przekroczyła 300, poczułem, że nadszedł czas założenia stowarzyszenia. Było to koniecznie, aby bracia i siostry stosujące latihan kejiwaan mogli się zorganizować i zarejestrować. Wszyscy uznali to za dobry pomysł i założyliśmy stowarzyszenie, które nazwałem Susila Budhi Dharma. Pełna nazwa stowarzyszenia brzmiała: Persaudaraan Kejiwaan Susila Budhi Dharma, tzn. duchowe stowarzyszenie Susila Budhi Dharma, w skrócie Subud.
Od tego czasu wszyscy stosujący latihan kejiwaan rejestrowali się jako członkowie stowarzyszenia, a ci, którzy pragnęli być otwarci, musieli przejść przez trzymiesięczny okres kandydatury, a po otwarciu musieli zostać członkami stowarzyszenia duchowego Susila Budhi Dharma (Subud). Kiedy stowarzyszenie zostało założone, powstał też komitet, złożony z przewodniczącego, jego zastępcy, sekretarza, skarbnika i dwuosobowej komisji nadzorczej kasy. Komitet miał za zadanie przeprowadzać zapisy nowych członków i dbać o wszystkie potrzeby stowarzyszenia.
Powinienem tu wyjaśnić, że Wignyosupartono, który, jak już uprzednio mówiłem, był członkiem ruchu Jatirogo Kiai Abdurachmana i długo przede mną przeniósł się do Yogjakarty, nie tylko nie brał udziału w tworzeniu Subudu, ale świadomie trzymał się i swoich uczniów z daleka od nas. Tak samo zachowywał się jeden z jego uczniów, który odłączył się od niego i założył ruch zwany Sumarah.
W ciągu roku 1946 nadal mieszkałem przy ulicy Tanjung, gdzie, oprócz otwierania nowych członków i towarzyszenia im w latihanie kejiwaan, zajmowałem się księgowością i finansami partii muzułmańskiej o nazwie Masyumi. Zapłata, którą otrzymywałem za tą pracę, wystarczała na pokrycie podstawowych potrzeb mojej rodziny. Po krótkim czasie pracy dla partii Masyumi podjąłem pracę w Zarządzie Służby Zdrowia Armii w Yogyakarcie. Po badaniu lekarskim zostałem przyjęty w stopniu majora i przydzielony do departamentu finansów. Chociaż jednak
pensja, którą otrzymywałem teraz, z nadwyżką pokrywała nasze potrzeby, w rzeczywistości nie
czułem się zadowolony i praca ta nie dawała mi satysfakcji. Widocznie nie było to zajęcie dla mnie. Tak więc po upływie roku wymówiłem pracę, uzasadniając to niezgodnością jej z moim wewnętrznym ja.
Po odejściu ze stanowiska majora pozwoliłem sobie na krótki czas odpoczynku, po czym razem z kilkoma członkami Subud założyliśmy firmę budowlaną z siedzibą w domu Tan Tok
Ciang przy ulicy Malioboro. Przedsiębiorstwo to szło dobrze. W okresie pracy w tej firmie kilkakrotnie zmieniałem mieszkanie – z ulicy Tanjung na Puri Pakualaman, następnie z Puri Pakualaman na ulicę Tegal-Panggung, a stamtąd z powrotem na ulicę Wirogunan. Dopiero po wynajęciu tego ostatniego domu osiedliśmy na jakiś czas.
W okresie mojego mieszkania przy Wirogunan liczba członków Subud wzrastała z dnia na dzień. Wstępowali teraz do Subud nie tylko Indonezyjczycy, ale również cudzoziemcy: Jugosłowianie, Białorusini, Anglicy i ludzie innych narodowości przychodzili, prosząc o otwarcie. Między nimi był też Anglik imieniem Husein Rofe, wyznawca Islamu.
Husein Rofe opowiadał, że kiedy pierwszy raz przybył na Jawę, pojechał do Bali, sądząc, że tam znajdzie starą Jawańską kulturę. W Bali znalazł jednak tylko pustkę. Wszystko, co tam zobaczył, wywodziło się z kultury hinduizmu. Opuścił więc Bali i powrócił do Jakarty.
W Jakarcie Rofe odwiedzał wielu religijnych nauczycieli szukając duchowego przewodnika, który przez Islam doprowadziłby go do prawdy. Długie te poszukiwania doprowadziły go tylko do frustracji, gdyż nie mógł odnaleźć tego, czego szukał.
Wreszcie usłyszał od kogoś, że Yogyakarta mogłaby być miejscem, gdzie znajdzie to, czego szuka. Pełen nadziei opuścił więc Jakartę i udał się do Yogyakarty. W Yogyakarcie zatrzymał się w jednym z hoteli i zaczął zawierać znajomości z ważniejszymi osobami miasta, proponując im naukę obcych języków. Znał on bowiem płynnie nie mniej niż 27 języków. Na szczęście między osobami, do których się zwrócił było wielu, którzy pragnęli nauczyć się francuskiego lub angielskiego.
Taka więc była sytuacja Husseina Rofe po jego przybyciu do Yogyakarty. Z czasem liczba jego uczniów wzrosła, aż uznał, że jego dochody są wystarczające. Wtedy przypomniał sobie, że głównym celem jego przyjazdu do Yogyakarty było znalezienie nauczyciela, który pozwoliłby mu poznać prawdę Islamu. Więc pewnego dnia w czasie lekcji zapytał swoich uczniów, czy jest w Yogyakarcie nauczyciel, który potrafi pokazać prawdę zawartą w Islamie. Jeden z jego uczniów natychmiast odpowiedział: „Tak, jest taki. Jeżeli pan sobie życzy, mogę pana zaprowadzić do domu tego nauczyciela, gdyż jestem jednym z jego uczniów”.
Oczywiście Rofe chętnie przyjął tę propozycję i w ten to sposób zjawił się w towarzystwie swojego ucznia w moim domu przy ulicy Wirogunan. Kiedy przybył tam, właśnie duża grupa członków odbywała latihan kefiwaan. Tak więc Hussein Rofe nie miał innych pytań poza tym jednym – czy może zaraz zostać otwarty.
Ponieważ życzenie jego było od podstaw szczere i uczciwe, to z łaski Bożej jego otrzymywanie w czasie otwarcia było dobre i poczuł się on jakby wyzwolony z uczucia ciemności wewnętrznej. Od tego czasu gorliwie stosował latihan kejiwaan Subudu.
Zgodnie ze swoją naturą Rofe nie potrafił usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Tak więc po spędzeniu jakiegoś czasu w Yogyakarcie poprosił mnie o błogosławieństwo dla jego przenosin do Palembang na Sumatrze. Chociaż nie był jeszcze długo w Subud, był już w stanie przekazywać kontakt innym ludziom, pragnącym przyłączyć się do Subud. W Palembang w krótkim czasie otworzył szereg osób. Większość z nich była Muzułmanami, był między nimi nawet jeden haj. Pomoc tym ludziom nie stanowiła dla Rofe problemu, gdyż znał on dogłębnie Koran i płynnie mówił po arabsku.
W Palembang Husein Rofe stworzył grupę, którą później i ja odwiedziłem, i wszystko było tam dobrze zorganizowane. Mimo to Rofe nie czuł się dobrze w Pamenbang i w końcu wrócił do Yogyakarty. W tym czasie przeprowadziłem się już ulicy Wirogunan na ulicę Jayaningprangan, również w Yogyakarcie.
Kiedy tylko Rofe wrócił do Yogyakarty, zapragnął wyruszyć dalej – tym razem do Hongkongu. Tak więc niedługo potem wyruszył z Yogyakarty do Hongkongu, w nadziei, że stamtąd pojedzie dalej – z powrotem do Anglii. Już od dłuższego czasu pragnął bowiem powrócić do Anglii, ale dotychczas nie udawało mu się tak zorganizować swoich spraw, aby było to możliwe.
Po wyjeździe Huseina Rofe nadal przyjmowałem nowych członków w Jayaningprangan i towarzyszyłem im w latihanie kejiwaan dwa razy w tygodniu. Jeden z nich, Rachman Pane, chciał przenieść się do Medan na Sumatrze i założyć tam prywatny bank. Rachman pochodził z Medanu, więc współpraca z Medańczykami nie stanowiła dla niego żadnego problemu. Po przybyciu do Medanu założył bank, któremu nadałem nazwę Bank Mestika Dharma. Bank rozwijał się tak, jak można się było spodziewać po nowo otwartym banku. Tak się złożyło, że po krótkim czasie pobytu w Meranie Rachman opowiedział o Subudzie swoim krewnym, w wyniku czego wielu z nich wstąpiło do Subud, tak że krótko potem moja żona i ja odwiedziliśmy Medan.
W Medanie oprócz rodziny Rachmana otworzyliśmy też wielu innych nowych członków. Pozostaliśmy więc przez jakiś czas w Medanie i stamtąd pojechaliśmy też do Sibolga, aby otworzyć tamtejszych nowych członków Subud. Krótko mówiąc, moja żona i ja zostaliśmy w Medan i okolicy przez dłuższy czas, w wyniku czego powstała tam grupa Subud.
Po powrocie do Jayaningprangan w Yogyakarcie nadal przyjmowałem nowych członków i otwierałem ich, tak że Jayaningprangan pełen był zarówno starych, jak i nowych członków Subud.
Pewnego dnia poczułem, że powinienem przenieść się do Jakarty. Najpierw jednak, zanim przenieśliśmy się tam z żoną, wysłałem tam mojego syna Haryadi. Zatrzymał się on w Jakarcie przy ulicy Madura u mojego wnuka /13/, członka Subud imieniem Sudarsono. Syn mój pojechał wcześniej, aby znaleźć dom do wynajęcia, gdyż wynajęcie czegokolwiek o odpowiedniej wielkości nie było wówczas rzeczą łatwą.
Po jakimś czasie przyszła wiadomość, że znalezienie domu w Jakarcie jest rzeczą niezmiernie trudną. Zmartwiło mnie to, gdyż w międzyczasie zawiadomiłem już byłem właściciela naszego domu w Jayaningprangan, że opuścimy ten dom, czułem się więc zobowiązany zwolnić dom i wyjechać do Jakarty. Na szczęście krótko po naszym przyjeździe do domu Sudarsono przez niespodziewane zdarzenie byłem w stanie, dzięki Łasce Wszechmogącego Boga, kupić dom przy ulicy Wijaya w dzielnicy Jakarty Kebayoran Baru. Ibu, moja żona, niezmiernie się cieszyła: nie tylko wreszcie nie musieliśmy wynajmować domu, co więcej – kupiliśmy dom od razu, bez zadłużania się /org: outright – przyp. tłum./ Nie był on wprawdzie duży, jednak zupełnie wystarczający.
Niedługo po tym, kiedy moja rodzina i ja poczuliśmy się zadomowieni w naszym nowym domu przy ulicy Wijaya w Kebayoran Baru, musiałem opuścić dom, aby pojechać do Surabaya.
Obiecałem Usmanowi, tamtejszemu członkowi Subud, że odwiedzę go i otworzę osoby, pragnące przyłączyć się do Subud.
Zanim wyjechaliśmy do Surabaya, zdarzyła się jeszcze jedna dziwna rzecz. Żona Sudarsono zadzwoniła do nas z wiadomością, że ich sąsiad, Holender, sprzedaje swój dom za niską cenę, mimo że dom jest duży i dobrze położony. Co więcej, istniała możliwość wzięcia na ten cel kredytu tymczasowego i spłacenia go następnie pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży domu przy ulicy Wijaya. Na szczęście mogłem pozostawić przeprowadzenie tej sprawy skarbnikowi grupy Subud Południowej Jakarty, Rusli, tak że w wyznaczony dzień opuściłem dom przy ulicy Wijaya i wyruszyłem z zapowiedzianą wizytą do domu Usmana w Surabaya.
Moja żona i ja pozostaliśmy w Surabaya przez kilka tygodni, towarzysząc w latihanie kejiwaan tamtejszym członkom Subud otwartym przez Darmowasito i otwierając nowych członków.
Po powrocie z Surabaya udaliśmy się prosto do nowego domu przy ulicy Jawa, gdzie wszystko już było przygotowane przez członków grupy Południowej Jakarty.
Inną dziwną rzeczą był fakt, że po pomyślnym załatwieniu wszystkich naszych spraw brat Rusli wpadł w intensywny stan oczyszczenia, czy też kryzysu. Z tego powodu za zgodą członków grupy Południowej Jakarty zamieszkał na ten czas w naszym starym domu przy ulicy Wijaya.
Przez dłuższy czas domu nie udawało się sprzedać – ilekroć bowiem potencjalny kupiec przychodził, żeby obejrzeć dom, Rusli pojawiał się w oknie i odstraszał gościa. W końcu jednak kryzys Rusliego minął i dom został sprzedany. Taka więc była sytuacja moja i mojej rodziny w tamtym okresie.
Po naszej przeprowadzce do domu przy ulicy Jawa /obecnie zwanej ulicą Haji Omar Said Cokroaminoto/ liczba członków Subud stale rosła. Musieliśmy zacząć wynajmować duży budynek na latihan kejiwaan – Adhuc Stat, obecnie mieszczący Bappenas, czyli Państwowe Biuro Planowania.
W roku 1954 mój syn Haryadi zachorował i umarł. Został pochowany na cmentarzu Karet w Jakarcie.