Autobiografia
Każda historia ma swój początek. To jest nasz …
Przez cały rok 1932 odpowiadałem na pytania moich współtowarzyszy, równocześnie nadal regularnie otrzymując i wypełniając poruszenia wewnętrznego czucia, które później nazwałem latihanem kejiwaan. Poniżej opiszę niektóre doświadczenia tego okresu, które wydają mi się istotne:
Pewnej nocy, kiedy byłem w stanie latihanu kejiwaan, nagle pojawiło się przede mną rozległe morze, pokryte wielkimi falami. Nawprost mojej twarzy była tama z bramą śluzy, skierowaną do moich ust. Kiedy zrobiłem krok do przodu, śluza otwarła się i woda zaczęła wlewać się do moich ust. W kilka chwil ogromnie morze wypróżniło się, a z moich ust wydobyło się beknięcie – oznaka sytości. Najdziwniejsze było to, że czułem zapach morskiej wody.
Innej nocy doświadczyłem czegoś zupełnie innego. Stałem jeszcze po zakończeniu latihanu kejiwaan, kiedy nagle zbliżył się do mnie mężczyzna w długiej szacie. Miał przy sobie dzidę, którą wbił w środek mojej piersi. Mimo że nie byłem w normalnym, codziennym stanie, cios był bardzo bolesny. Kiedy po chwili człowiek ten wyciągnął dzidę z mojej piersi, zobaczyłem na jej czubku małą grudkę skrzepłej krwi. On tymczasem sięgnął do kieszeni i wyjął z niej lśniący promiennie przedmiot, włożył go do rany na mojej piersi i wytarł ranę. Potem odszedł. Dziwne było to, że chociaż nie byłem w normalnym stanie, pchnięcie dzidy było bardzo bolesne, a kiedy świetlany przedmiot znalazł się we mnie, poczułem, jak cudowna rześkość ogarnia całe moje ciało.
Miałem jeszcze wiele doświadczeń duchowych, nie uważam jednak za konieczne opisywać ich wszystkich tutaj, gdyż znudziło by to tylko moje czytające ten tekst dzieci i wnuki. Będę opisywał tylko to, co wydaje mi się ważne i niecodzienne.
Innej nocy w jakiś czas po tym ostatnim doświadczeniu, zakończyłem otrzymywanie i wykonywanie latihanu kejiwaan i siedziałem, wykonując zikir. Nagle otrzymałem książkę wielką jak atlas. Otworzyłem ją i na pierwszej stronie zobaczyłem postać w długiej szacie, a pod nią napis po arabsku. Zanim zdążyłem przeczytać go do końca, litery zmieniły się w łacińskie, tworząc napis: Prorok Mohamed, Wysłannik Boga. Dziwne: podczas gdy czytałem te słowa, postać w długiej szacie kiwała głową i uśmiechała się z uznaniem. Byłem tym oczywiście zdumiony, gdyż w całym swoim życiu nie widziałem jeszcze rysunku, który umiałby poruszać się i uśmiechać. Zapragnąłem zaraz pokazać tę książkę mojej żonie, ale powstrzymałem się, myśląc, że poczekam z tym do rana.
Potem przewróciłem kartkę. Ilustracja na drugiej stronie ukazywała wielu ludzi różnych kolorów i ras. Patrzyłem na nich przez jakiś czas., po chwili i ci ludzie zaczęli się poruszać, każdy z nich w swoim własnym rytmie. Trzecia strona przedstawiała rysunek podobny do poprzedniego. Ludzie na nim byli żywi, poruszali się i mówili: niektórzy modlili się, inny płakali i prosili Boga Wszechmogącego o wybaczenie wszystkich ich grzechów. Obraz ten powiększył moje zdumienie, zamknąłem więc książkę i przycisnąłem ją mocno do piersi, mówiąc, „Chwała niech będzie Bogu Wszechmogącemu za Jego hojność.”
Wtedy jednak ku mojemu rozczarowaniu książka znikła, zostawiając tylko nikłe uczucie ciężaru w piersi, a po chwili i ono minęło. Takie było doświadczenie, które otrzymałem.
W jakiś czas po tym przyszło inne doświadczenie – i tym razem w nocy, po zakończeniu otrzymywania latihanu kejiwaan. Siedziałem jak zwykle wykonując zikir, kiedy nagle nowa książka znalazła się na moich kolanach. Ta książka wyglądała jak słownik. Była bardzo gruba, ale kiedy ją otworzyłem, zobaczyłem, że wszystkie jej kartki były puste. Zdumiony pytałem sam siebie: „Jaki sens może mieć tyle kartek bez żadnej treści?”
Zanim zdążyłem mrugnąć, na pierwszej stronie książki pojawił się napis: „Ta książka zapełni się treścią tylko w odpowiedzi na zadane pytania”.
Było to tak niespodziewane, że na moment zamarłem. Potem jednak, z uczuciem poddania się Wielkości Wszechmogącego Boga, odważyłem się zadać pytanie: „Jaki cel i znaczenie miała książka, którą otrzymałem poprzednio i co stanie się ze mną w nadchodzących latach?”
Odpowiedź brzmiała: „Ilustracje w tej książce miały pokazać ci, że twoim obowiązkiem jest obudzić tych ludzi, którzy pragną odpokutować wszystkie swoje grzechy wobec Wszechmogącego Boga i pragną poddać się Jego Woli z uczuciem cierpliwości, oddania i zaufania”.
Potem zapytałem o wiele innych rzeczy. W odpowiedzi dowiedziałem się między innymi, że wybuchnie wielka wojna, po której Jawa i inne wyspy okupowane przez Holandię uzyskają wolność. „Po uzyskanie niepodległości twoim obowiązkiem będzie podróżować po świecie i rozszerzać latihan kejiwaan, który otrzymałeś i stosujesz.”
Wiadomość ta nie ucieszyła mnie zupełnie. Przeciwnie, poczułem się całkowicie bezsilny i zwracając się do Wszechmogącego Boga zapłakałem ze smutku, gdyż już w chwili czytania poczułem ciężar zadania, które miałem wypełnić. Co więcej, nie rozumiałem, jak miało być to możliwe wobec mojego braku wykształcenia, ubóstwa i niewiedzy.
Z wielkim zdumieniem przeczytałem więc na kartce księgi następujące słowa: „Musisz uwierzyć w to objawienie. U Boga Wszechmogącego wszystko jest możliwe, On jest przecież Stwórcą wszechświata i wszystkiego, co jest na świecie.”
A potem księga zniknęła z moich kolan tak samo, jak poprzednia książka.
Po tym doświadczeniu moje wewnętrzne czucie, moje serce i umysł nie przestawały rozważać tego, co się dowiedziałem. Podsumowałem siebie: byłem prostym człowiekiem, bez wykształcenia, byłem biedny i nisko postawiony w hierarchii społecznej. A jednak przez Łaskę Wszechmogącego Boga z upływem dni, a potem tygodni i miesięcy powoli uwierzyłem, że wystarczy, gdy będę po prostu posłuszny Woli Wszechmogącego Boga.
W latach poprzedzających 1932 służyłem nie tylko moim współuczniom Kiai Abdurachmana, ale i uczniom innych szkół, tak że i oni uważali mnie za jednego z nich. Często odpowiadałem więc na pytania zarówno uczniów Kiai Abdurachmana, jak i uczniów Kiai Samana Bedodo i innych nauczycieli. Wiedzieli oni o mnie od swoich nauczycieli albo kiai. W tym czasie nie otwierałem/12/ jeszcze nikogo, gdyż miałem jeszcze za mało doświadczenia i czułem w latihanie, że jeszcze nie nadszedł czas otwarcia innych ludzi.
Taki był stan rzeczy przed rokiem 1932.
Pewnej nocy w 1932 roku, kiedy jak zwykle wielu uczniów różnych szkół /duchowych, przyp. tłumacza/ zebrało się w moim domu w Bergota Kalisari w Semarang, przedziwne zjawisko miało miejsce nad moim domem. Niebo, jeszcze chwilę przedtem zupełnie czyste i jasne od blasku przybierającego księżyca, nagle zasnuło się grubymi chmurami, krążącymi spiralnie wysoko nad moim domem. Nagle pojawiło się światło, tworzące kształt lśniącego niezwykle payung agung /? przyp.tłum,/. W jednej chwili światło zniknęło i spadł gwałtowny deszcz. Zebrani w moim domu składali dzięki Wszechmogącemu Bogu i modlili się o Jego opiekę.
Następnego dnia przyszła wiadomość o osunięciu się zbocza góry Telomoyo tworzącej tamę dla jeziora koło Ungaran. Spowodowało to zalanie mułem wielu wiosek w okolicy. Po tym wybuchł wulkan Metapi, pokrywając lawą wiele wiosek w okolicy.
Później powstała dyskusja między uczniami Jatirogo, którzy byli świadkami tego wydarzenia. Wychodzili oni z założenia, że wprawdzie, jak to nazywali, objawienie Boże zstąpiło na dom Muhammada Subuh, ale oni sami też byli tam obecni, więc przynajmniej niektórzy z nich powinni byli otrzymać chociaż część tego objawienia. Okazało się to zresztą prawdą, kiedy Wignyosupartono opuścił Samerang i przeprowadził się do Yogyakarty: był tam naprawdę w stanie otwierać ludzi. Nazwał swój ruch Kasunyatan i liczba jego uczniów rosła z dnia na dzień. Później jeden z jego uczniów odłączył się i założył swój własny ruch zwany Sumarah.